Wisłok Wiśniowa - strona nieoficjalna

Niestety nie udało się naszym piłkarzom zdobyć 3 punktów, na które czekaliśmy od drugiej kolejki. Remis 3:3 (1:1) z Sokołem Kolbuszowa Dolna musi nam wystarczyć.

Początek meczu to dość chaotyczne wykopywanie piłki przez naszych zawodników i ciekawe akcje gości z Kolbuszowej Dolnej. Mimo tego iż Sokół stwarzał groźniejsze sytuacje to Wisłok zdobył pierwszą bramkę w meczu. Po dośrodkowaniu z prawej strony Mariusza Wiktora do piłki w polu karnym najwyżej wyskoczył Wolański, strzałem głową zmusił bramkarza do trudnej interwencji a tam na dobitkę czekał już Waldemar Złotek. Niedługo trwała radość kibiców z Wiśniowej, ponieważ już kilka minut później goście wyrównali po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i strzale głową jednego z zawodników przyjezdnych. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Po zmianie stron obie drużyny nastawione były bojowo. Podobnie jak w pierwszej części gry to gospodarze wyprowadzili pierwszy cios. Wolan przyjął piłkę, 'objechał' obrońcę przy linii a następny gracz Sokoła musiał uciec się do faulu. Jako że było to już w polu karnym to sędzia podyktował 'jedenastkę', którą na gola zamienił sam poszkodowany. Kilka minut później było już 3:1. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Niemiec, głową zgrywał Iwanowski a najsprytniejszy w polu karnym okazał się kapitan Wisłoka - Waldek Złotek. Wydawało się że mamy już wszystko pod kontrolą gdy w końcówce goście strzelili gola kontaktowego. Najgorsze wydarzyło się w 94 minucie... Sokół nie mając nic do stracenia wysłał w pole karne wszystkich swoich zawodników, łącznie z bramkarzem. Niestety po rzucie rożnym piłkę zgrywa jeden z zawodników gości a bramkę do siatki Wisłoka pakuje.... bramkarz gości. Ostateczny wynik 3:3 nie może w żadnym wypadku zadowalać naszych zawodników i trenera, ale jak wiemy, piłka nożna jest nieprzewidywalna. Miejmy nadzieję że limit pecha wyczerpał się i teraz będzie tylko z górki.